Cała
nazwa dokumentu brzmi: Europejska Karta Równości Kobiet i Mężczyzn
W Życiu Lokalnym – tłumaczy Elżbieta Jachlewska,
przewodnicząca Partii Kobiet regionu pomorskiego. - Karta gwarantuje
równy pod kątem płci podział miejskiego budżetu, np. zapewnia
dziewczynkom, jak i chłopcom równy dostęp do obiektów sportowych.
Na razie buduje się bez opamiętania Orliki, dla dziewczynek
pozostaje granie w gumę na podwórku. A tak dzięki Karcie, przed
dzieleniem budżetu wykonywano by odpowiednie badania mające na celu
analizę potrzeb, uzasadnienie wydatków i dopiero na końcu budowę
konkretnych obiektów. Pieniądze z miejskiej kasy rzeczywiście
byłyby kierowane na potrzeby mieszkańców, a nie urzędników.
Europejska
Karta zmusiłaby miasto do wydania przepisów eliminujących wszelkie
przejawy dyskryminacji, także osób starszych czy niepełnosprawnych.
Dokument mówi o prostych zasadach współżycia i funkcjonowania w
nowoczesnej metropolii. Elżbieta Jachlewska chce,
aby gdańska inicjatywa z Kartą poszła jak fala i pociągnęła za
sobą resztę polskich miast. Przewodnicząca PK chce zaprosić do
Gdańska burmistrz Nysy, aby przedstawiła gdańskim radnym zasady
Karty oraz powiedziała, jak dokument korzystanie wpłynął na
zarządzanie gminą
O takich
osobach, jak Jachlewska potocznie
mówi się „społecznik”. Kobieta, odkąd pamięta udzielała się
w różnego rodzaju akcjach charytatywnych, organizowała wigilie dla
bezdomnych czy zbiórki rzeczy dla potrzebujących. Do Partii Kobiet
trafiła w 2007 roku, na fali zrywów, gdy tak jak inne panie,
poruszył ją manifest Manueli Gretkowskiej. Zaczęła od zbierania
podpisów, teraz jest przewodniczącą regionu pomorskiego.
Zrozumiałam,
że to jest szansa dla nas, że teraz my kobiety mamy głos –
mówi Jachlewska. -
Wraz ze Stowarzyszeniem Waga, którego jestem współzałożycielką,
staramy się promować panie, aktywizować je, aby było jak
najwięcej polityczek. Wspieramy je bez względu na to, do jakiej
partii należą czy gdy są bezpartyjne, organizujemy im kampanie,
szkolimy. U nas nie ma przywódcy, który narzuca zdanie lub
opracowuje strategie, której wszyscy muszą się
podporządkować. Każda z nas jest indywidualnością, dyskusje
bywają gorące. W rezultacie decyduje większość.
Cel
Jachlewskiej jest jasny i klarowny: więcej kobiet polityczek, nie
tylko w Trójmieście, ale w całym kraju.
W polskim
parlamencie na 460 posłów mamy 94 kobiety, a w senacie na 100 jest
ich tylko 7 – twierdzi Jachlewska.
- Siła przebicia jest tak naprawdę żadna, tym bardziej, że panie
zajmują stanowiska mało decyzyjne. Na listy wyborcze wybierane są
kobiety o poglądach zbliżonych do liderów ich partii, czyli
wiadomo, że w sejmie nie będą zajmować się sprawami
równościowymi, tylko np. pracą w Zespole Parlamentarnym ds.
Uśmiechu. W polityce zajmują się rzeczami, które nie mają
większego znaczenia dla społeczeństwa. Są sekretarzami od
protokołowania, spinania, układania, robią za asystentki. Po to są
kobiety w Parlamencie. Przecież żadnemu panu nie będzie chciało
się „robić w papierach”, on musi udzielać wywiadów. Dlatego
promujemy PK, alby panie wiedziały, że jak będą startować z
innych partii, to nie zawsze załatwi to interes kobiet, że wtedy
będą poddane dyscyplinie partyjnej i nie powiedzą wiele własnym
głosem. A to jest najważniejsze, bo dopiero wtedy będziemy
decydować o tym, co dla nas ważne . Chcemy być równoprawnymi
partnerkami i mieć wpływ na to, jak jest rządzony nasz kraj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz