wtorek, 17 lipca 2012

Dobrana para, czyli niezły bigos



Grzyb i śliwka, całkiem zgrany duet. Razem można ich spotkać w kapuście, barszczu albo w gulaszu wieprzowym, chociaż na co dzień każde z nich ma raczej odrębne zainteresowania.

Ona zmienna, o wielu twarzach i różnych charakterach. On lubiący się zabawić, głównie bez zobowiązań. Gdyby umieli mówić, zapewne w ferworze kłótni ona wyzwała by go od starych grzybów, on kazał by jej spadać na drzewo. Jednak przeważnie się kochają, w wybranych konfiguracjach tworzą dobrze dobraną parę. Bo z grzybem i śliwką jest trochę, jak z ludźmi.

Część gatunków grzybów żyje w złożonych związkach z pozostałymi organizmami. Jedne grzyby są egoistami i pasożytują na innych ustrojach, w tym także na grzybach. Niektóre utrzymują wzajemne relacje z pozostałymi gatunkami tylko w celu osiągania korzyści. Poza czubkiem własnego kapelusza wiele nie widzą.
Niektóre grzyby są monogamiczne i przez całe życie związane tylko z jednym partnerem. Taki maślak zwyczajny rośnie wyłącznie pod sosną pospolitą. Borowik szlachetny należy już do poligamistów, tego bezwstydnika można spotkać pod bukiem, świerkiem, sosną i dębem. Przed wytrawnym grzybiarzem ze swoimi skłonnościami nawet się specjalnie nie kryje.

Grzyby, podobnie jak ludzie, lubią się zabawić. Są nieocenionymi bohaterami procesów fermentacji alkoholowych w gorzelnictwie i browarnictwie. Niektóre jednak wybierają abstynencję, uczciwie i sumiennie pracują w branży piekarniczej spulchniając ciasto.
Te lepiej wykształcone działają w przemyśle farmaceutycznym przy produkcji niektórych leków. Grzyby z zacięciem ogrodniczym majstrują przy preparatach do zwalczania szkodników. Nieliczne osobniki prowadzą kontrowersyjny i dyskusyjny tryb życia udzielając się w polityce. Czasem trudno jednoznacznie ocenić, czy działalność partii grzybów niejadalnych jest klarowna i rzeczywiście niezbędna.

Jedne grzyby są miłe i przyjazne albo mówiąc krótko – po prostu całkiem smaczne. Spotkanie z trującymi na zdrowie nam raczej nie wyjdzie. Lepiej więc zadawać się tylko z tymi grzybami, które dobrze znamy, i omijać te, które udają kogoś innego, niż naprawdę są.
Niektóre grzyby mają robaczywe nie tylko myśli, zupełnie jak śliwki. Ale te drugie przynajmniej nas nie zabijają, choć trzeba przyznać, że śliwka śliwce nierówna.

Węgierki, renklody, mirabelki, suszone, wciśnięte w knedla albo razem z grzybem wrzucone do bigosu – wszystkie mają swój charakter. Nie mają jednak mentalności grzyba, dlatego wcale nie kryją się ze swoją obecnością. Są towarzyskie i żyją w gromadach, niektóre tylko udają niepozorne i niedostępne.
Mirabelka jest, jak cicha woda. Niby najbardziej skromna z całego towarzystwa, niby drzewko małe i niepozorne, a najbardziej zewnętrzna część kwiatu, czyli kielich – jest nagi.
Renkloda to jej przeciwieństwo, prawdziwa feministka. Pochodząca z drzewa o mocnej konstrukcji, samodzielna i samowystarczalna, nie potrzebuje nawet pyłku do zapylenia. Ma jednak swoje słabości, a szczególnie skłonność do modnych akcentów, głównie cętek.
Niektóre śliwki mają zacięcie iście społeczne albo wręcz robotnicze. W swoje geste i cierniste zarośla śliwa tarnina często przygarnia różne gatunki zwierząt, udziela się w ziołolecznictwie, branży drzewnej, a także przy produkcji miodu. Nie jest jednak najbardziej pożądaną śliwką na świecie, pewnie dlatego wybrała raczej mało efektowny tryb życia.
Owoce swojskiej węgierki bywają małe albo duże, drobne lub grube, a dojrzała węgierka jest słodka i soczysta. Pozornie niczym szczególnym spośród innych śliwek się nie wyróżnia, ale tylko do pewnego momentu. Jej działanie przeczyszczające prędzej czy później dopadnie każdego jej amatora.

Przepisów na wspólne życie grzyba i śliwki można znaleźć wiele. Często taki duet potrafi zrobić wokół siebie całkiem niezły bigos. Albo barszcz, choć podobno zbyt wiele grzybów w jednym barszczu nic dobrego nie wróży, także trzeba uważać. Jedno jest pewne, uniwersalna recepta na ten związek, jak w życiu – nie istnieje. Są grzyby i grzybki, śliwy i śliwki. Wszystko jest kwestią gustu i charakteru, ale warto spróbować, bo czasem bywa nawet całkiem smacznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

O mnie